Ostatnio znów są ze mną, jak stada natrętnych much brzęczą mi uporczywie w głowie... Dręczące myśli. Atakują bez ustanku. Próbuję ich słuchać, dowiedzieć się, o co im chodzi.
Co to ja miałam zrobić?....
Czy o czymś nie zapomniałam?Czy nie zapomniała o kimś?
Czy ktoś gdzieś nie czeka, aż zadzwonię, pomyślę o nim, zadbam o niego?
Coś na pewno miałam do zrobienia... tylko co?
Coś ważnego, tak, to na pewno było szalenie ważne...
Zapomniałam, na pewno coś mi umknęło, i przez to coś się stanie... Coś zaniedbam... O coś nie zadbam...
Będą problemy... Jakaś katastrofa... Czuję to...
I to przeze mnie! Bo o czymś zapomniałam...
I tak to trwa, i trwa, i trwa... Rozpędza się, rozkręca, mącąc mój spokój i wisząc w głowie jak ciężkie, szare chmury. Z głowy do serca idzie niepokój, potem ucieleśnia się w spłyconym oddechu, przyspieszonym biciu serca i nerwowych ruchach.
Stanę więc trochę z boku. Popatrzę na nie. Posłucham. Pozwolę im płynąć. Poczekam na deszcz. Pooddycham. Może usłyszę coś więcej. Może przyjdzie burza. Może wyjdzie słońce. Jestem ze sobą. Jestem sobą. Jestem.
zdjęcie: code404 [Pixabay]