środa, 14 lutego 2018
Szaro-czarne
Osacza mnie. Przytłacza. Przygniata. Czuję to gdzieś w piersiach i na karku. Czuję z każdym oddechem, ten ciężar, to przygniatające coś, które rośnie z dnia na dzień. Słyszę to w mojej głowie, coraz bardziej pełnej wątpliwości, niepewności, niekończących się pytań bez odpowiedzi. Słyszę to w moim wzdychaniu i pełnym wściekłości krzyku, który wydobywa się coraz częściej z moich ust. Widzę to w lustrze w moich smutnych i przestraszonych oczach, widzę to w nierozumiejącym spojrzeniu mojej małej córki.
A przecież jeszcze pamiętam, pamiętam jak było wcześniej, właściwie całkiem niedawno. Pamiętam radość, pamiętam ciekawość, energię, uśmiech. Tę lekkość, siłę i chęć, które towarzyszyły mi każdego dnia. Pamiętam mój zachwyt i niedowierzanie: nadzieję, że tak zostanie, połączoną z obawą, że wszystko pryśnie z dnia na dzień.
No i stało się - wpadłam znów w to czarno-szare miejsce, gdzie wszystko jest zbyt trudne, zbyt wielkie, skąd nie mogę znaleźć wyjścia. Kręcę się w kółko, spadając coraz niżej i niżej...
Ale... przecież tyle razy już tu byłam. Zawsze znajdowałam wyjście. Zawsze wracałam, mimo braku sił coś mnie ciągnęło z powrotem w górę.
Wrócę i teraz. Na pewno.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz