poniedziałek, 17 lipca 2017

Po prostu mama

Rodzimy dzieci po to, żeby je mieć blisko, tulić, kochać. Chcemy spędzać z nimi czas, obserwować, jak rosną i się rozwijają. Chcemy je mieć, być z nimi.
Co się więc dzieje takiego, że gdy już je mamy, robimy wszystko, by je od siebie odłączyć, oddzielić, oddalić? Odkładamy je do łóżeczka, odstawiamy od piersi, chcemy, żeby same zasypiały, bawiły się, radziły sobie z rozczarowaniami. Czasem bardzo pragniemy tego oddalenia, tylko po to, by poczuć się znowu sobą, tym kimś, kim byłyśmy całe życie przed pojawieniem się małego człowieczka, który całkowicie je odmienił. A czasem wcale tego nie chcemy: chcemy być blisko, nosić, tulić, karmić, rzucić wszystko i poświęcić się tylko tej najważniejszej już teraz osobie. Pragniemy tego, ale wcale tego nie robimy... Dlaczego?
Czy dlatego, że zewsząd słyszymy, jak ważne jest, byśmy oprócz bycia mamą były kobietami, żonami, pracownicami?
A może tak bardzo boimy się przyznać, że już nie chcemy być tylko nimi, że coś się zmieniło, i to zmieniło tak bardzo, że nic tego nie odwróci - już nigdy nie będziemy takie, jak przedtem.
Naprawdę dobrze się czasem oddalić, pobyć trochę tylko ze sobą. Ale dobrze też posłuchać czasem swego serca, które mówi, żeby być razem ze swoim dzieckiem, kochać je, tulić i wspierać, kiedy tylko tego potrzebuje. Być mamą, tak jak tego chciałyśmy.

sobota, 8 lipca 2017

Chłodna poduszka

Pewien mądry człowiek powiedział mi kiedyś, że lubi dotyk chłodnej poduszki na policzku. Zastanawiał się, czy inni ludzie także to lubią. Jego stwierdzenie wydało mi się wtedy tak banalne i groteskowe. Któż by się rozmyślał o takich drobiazgach, jak dotyk chłodnej poduszki? Są przecież sprawy bardziej istotne, wewnętrzne przeżycia, tęsknoty, cierpienia, niespełnione marzenia... Byłam tak pochłonięta swoją własną przepełniającą mnie udręką, tak przekonana o tym, że jestem na nią skazana, że takie drobiazgi jak dotyk chłodnej poduszki na policzku nie zajmowały mojej uwagi ani przez chwilę.

Od tej rozmowy minęło parę lat. A jednak wryła mi się ta chłodna poduszka w pamięć. I teraz wróciła do mnie. Chłodny dotyk na policzku. Tak, oczywiście, że to lubię. Przecież to takie przyjemne uczucie. Tak miło zanurzyć się w pościeli i poczuć ten chłodny dotyk tkaniny na skórze. Ba, przecież w nocy niejednokrotnie przewracam poduszkę na drugą stronę, po to tylko, żeby poczuć ten chłód...

Dlaczego właśnie teraz to wróciło do mnie? Czyżbym pokonała moją wewnętrzną udrękę? Może powolutku, pomalutku zaczynam ją rozkruszać. Może kiedyś się jej pozbędę? W każdym razie, przynajmniej zaczynam w to wierzyć. Powoli kiełkuje i dojrzewa we mnie taka myśl: a co, jeśli to wszystko jest jednak tak proste? A co, jeśli chodzi właśnie o tę chłodną poduszkę, o widok różowego nieba w letni wieczór, o śpiew ptaków w uszach, i przyjemność, gdy czuję ziemię pod stopami? A co, jeśli to właśnie te banalne drobiazgi nadają życiu sens, smak, dają radość, a co jeśli - jeśli właśnie to jest SZCZĘŚCIE?

Wracam myślami do tamtej rozmowy... i myślę teraz, że utkwiła mi w pamięci dlatego, że już wtedy czułam, że rozmawiam ze szczęśliwym człowiekiem. Człowiekiem, który nie broni się przed szczęściem z całych sił, tylko z łagodnym uśmiechem przyjmuje te wszystkie banalne drobiazgi, które spotykają nas każdego dnia. Może i ja zdołam nabyć tej mądrości, może jestem blisko, skoro wreszcie zrozumiałam i zaakceptowałam, że i mnie cieszy dotyk chłodnej poduszki na policzku.