wtorek, 31 marca 2015

Konkurs Matek-Polek

Nie rozmawiam o tym z innymi mamami, bo tak głupio jakoś.
Ale czasami mam wrażenie, że wszystkie mniej lub bardziej świadomie uczestniczymy w jakimś konkursie na najlepszą Matkę-Polkę. Która z nas lepiej sobie radzi. Która więcej i ciekawiej ugotuje, ładniej posprząta, a to wszystko z pędrakiem pałętającym się pod nogami lub wiszącym na rękach. Czasem w grę wchodzą dodatkowo starsze dzieci; wtedy stopień trudności wzrasta. "Ooo, ta to sobie świetnie radzi! Nie to, co ja..." - myślimy o takiej mamie. Przecież to tak porządnie, honorowo, wszystko robić samej, nie prosić nikogo o pomoc, nie wynajmować niani do pomocy ani pani do sprzątania. Więc tyramy codziennie, starając się zrobić 500 rzeczy naraz, przy tym pięknie wyglądać, świetnie się ubierać, dbać o swoją fryzurę i manicure. Tylko czasem się dziwimy, skąd to zmęczenie o 21?

Ostatnio zdałam sobie sprawę, że sama też uczestniczę w tym wyścigu... Poznałam to po wyrzutach sumienia, które ogarnęły mnie w czasie, gdy ktoś inny zajmował się moim dzieckiem, a ja już skończyłam sprzątanie, gotowanie, składanie prania, i miałam czas, żeby usiąść z kawką przed komputerem.

Jeśli mnie czytacie - Matki-Polki - zwolnijcie trochę, usiądźcie z tą kawką i cieszcie się chwilą odpoczynku, bo przecież jest ich tak niewiele!

środa, 25 marca 2015

Czapki z głów!

Dzisiaj była wyjątkowo piękna pogoda - 18 stopni, słońce, lekki wiosenny wiaterek. Spędziłam więc dużo czasu na dworze. Spacerując, obserwowałam przyrodę i napotkanych ludzi. Zauważyłam ciekawe zjawisko. Otóż to, że prawie wszyscy napotkani dorośli (oprócz młodej modnisi i pana w kaszkiecie) mieli gołe głowy, specjalnie mnie nie zdziwiło - było przecież naprawdę ciepło. Zdziwiło mnie natomiast, że wszystkie napotkane dzieci poniżej lat 5 (a także wiele starszych) miały na głowach czapki, i to najczęściej zimowe. 
Z nadzieją zaglądałam do wszystkich wózków i oglądałam się za każdym przedszkolakiem. Niestety, mimo napotkanych naprawdę wielu dzieci, żadne nie było tak wyletnione, jak to znajdujące się w wózku przede mną (gwoli ścisłości muszę dodać, że wyjątek stanowił jeden chłopczyk, lat na oko 6, bawiący na spacerze z rodzicami pijącymi piwko). 
Co więcej, zwrócono mi nawet uwagę (pani lat około 60 z małym chłopczykiem lat 2, ona bez, on w czapce), że to bardzo odważnie tak dziecko bez czapki wypuszczać, bo przecież jest wiatr.

No i sama nie wiem. Jak wszyscy mówią ci, że jesteś pijany, to się połóż. Więc może rzeczywiście jestem lekkomyślną, nieostrożną matką - ryzykantką, narażającą swoje dziecko na zapalenie uszu, zatok, oskrzeli, płuc albo coś jeszcze gorszego?...

niedziela, 22 marca 2015

Trudna sztuka akceptacji

Lubię mieć wpływ. 
Kiedy coś mi się nie podoba, to to zmieniam. Kiedy zamierzam coś zrobić, to to robię. I bardzo nie lubię, kiedy coś wymyka się spod mojej kontroli i nie mogę na pewne rzeczy nic poradzić.

A jednak, jak już wielokrotnie powiedziano, macierzyństwo zmienia spojrzenie na wiele spraw. I tak w moim życiu powolutku pojawia się nowe pojęcie - pokora. 
Cóż, jakoś muszę się pogodzić z tym, że moje dziecko nie śpi wtedy, kiedy mi wygodnie, płacze akurat wtedy, gdy najbardziej mnie to rozstraja, nie zjada pieczołowicie przeze mnie ulepionych warzywnych kotlecików i nie umie robić pa-pa. Na pewne rzeczy po prostu nie mam wpływu.

I kto by pomyślał, że tyle się można nauczyć od niemowlaka!

piątek, 20 marca 2015

Co w głośnikach? 16-20.03.2015

W tym tygodniu przygrywają nam:
Natalia Przybysz "Prąd"
Marika & Spokoarmia "Momenty"
Damian "Jr Gong" Marley "Welcome to Jamrock"
Pablopavo i Praczas "Głodne kawałki"

no i obowiązkowo:
"Relaks dla mamy i maluszka cz. 2"
"Klasyka dla smyka - kołysanki"
Madga Umer, Grzegorz Turnau "Kołyskanki - utulanki"

i oczywiście Trójka :)

czwartek, 19 marca 2015

Co na talerzu? 19.03.2015

U mnie:
Spaghetti z sosem pomidorowym z dodatkiem cieciorki i mleczka koko, oprószone natką


Do picia zupa-krem pietruszka-gruszka-ziemniak-marchewka (z mlekiem orzechowym, kokosowym i pestkami dyni)



U Młodej:
spaghetti, warzywa na parze (seler, marchewka, cebula). Nawet coś zjadła!

jak zostałam kurą domową

ON: Kochanie, to może ja dzisiaj coś ugotuję?
JA: Nie, ty się pobaw z córcią, cały tydzień mało cię widzi...

ON: OK, to ja w weekend zrobię zakupy.
JA: Nie, ja pójdę, wiesz przecież, że to dla mnie rozrywka!

ON: Piękna pogoda, może pójdziemy z małą na spacer?
JA: To wy idźcie, a ja zostanę i sobie odpocznę [czyt.: ugotuję 15 dań, zrobię pranie, zmienię pościel i zamiotę]

JA: Oj, brudno, trzeba posprzątać...
ON: To ja sprzątnę!
JA: Wiesz co, może zajmij się dzieckiem, a ja sobie posprzątam w ramach odpoczynku.

itd, itp...

I tak, dzięki dobroci mojego męża, zostałam kurą domową :)

poniedziałek, 16 marca 2015

Ile to jeszcze potrwa?

Wczoraj przed północą moja córka przebudziła się i nie mogła usnąć. Uspokajało ją tylko leżenie w moich ramionach, z pyszczkiem przy piersi. Więc najpierw trochę z nią potańczyłam, a gdy już zasypiała, usiadłam z nią na łóżku. Siedziałam tak, czekając aż uśnie na dobre, i wcale nie byłam zła, że nie śpię o północy. Było mi dobrze, z tym małym ssakiem uczepionym mnie niczym swojej jedynej nadziei. 

I myślałam: ile to jeszcze potrwa? Pół roku, może rok? Ten czas, kiedy jesteśmy dla siebie całym światem, kiedy przytulenie do mojej piersi daje błogość i bezpieczeństwo, kiedy jestem taka ważna i niezastąpiona... 

I tak trwałam w tej chwili, z tym małym, bezbronnym stworzonkiem przyklejonym ufnie do mnie, spokojna, spełniona, szczęśliwa.

- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -

A dziś okazało się, że to urósł nowy ząb :0

niedziela, 15 marca 2015

Relaksik...

Weekend był owocny.

Najpierw zrobiłam:
- masło orzechowe z różnych orzechów (włoskie, laskowe, nerkowce, brazylijskie, migdały);
- mleko orzechowe z tej samej mieszanki;
- zielony koktajl z tymże mlekiem (awokado, banan, jarmuż, natka, mleko);
- muffinki czekoladowe z przepisu Sylwii z pyszną polewą z masła orzechowego:

A potem jeszcze upiekłam dwa bochenki chleba na zakwasie - razowiec z ziarnami i melasą i jasny z sezamem:

Taki weekendowy relaks pełnoetatowej mamy.

Co na talerzu? 15.03.2015

U mnie:
Wariacja na temat aloo gobi - kalafior, ziemniak, groszek zielony i jarmuż; podsmażone, podduszone, przyprawione indyjskim curry, gorczycą czarną, kolendrą i kuminem, zalane mleczkiem kokosowym, do tego kilka kropel soku z limonki (w buteleczce, z Tesco). Do tego ryż basmati. Surówki brak.



U Młodej:
W zasadzie to samo, czyli: ziemniak, kalafior, jarmuż - tyle że na parze, do tego kulka z ryżu basmati. Fotki brak.

Uśnij żesz!!!#@#$#&#!!!

Właśnie spędziłam pół godziny w sypialni, przy dźwiękach wyciszającej muzyki z płyty "Klasyka dla smyka", kołysząc się łagodnie w rytm sennych melodii z 8,5 kilowym klocuchem na rękach, przyssanym do prawego cycka i wbijającym w niego swoje dawno nieobcinane szpony... W międzyczasie Księżniczka usnęła, więc rezolutna mama chciał odłożyć dziecko do łóżka (nie, nie do takiego łóżeczka ze szczebelkami, tego używamy tylko do zabawy - do dostawki przy "dorosłym" łóżku rodziców). Dziecko podniosło raban, otworzyło oczy, silniej zacisnęło pazury, zaczęło się wiercić, drąc przy tym wniebogłosy.
No więc lulamy się znowu, pięć głębokich oddechów, siła spokoju, wyciszająca muzyka, tam-tadadam-tararam-tatadam... Klocuch znów uczepiony do cycka, pazury wbite, oczy otwarte!!! 
NO UŚNIJ ŻESZ WRESZCIE!!!

Dobra. Wymiękłam. Jest teraz z tatą (ze spania nici oczywiście), a ja - biorę pięć głębokich oddechów...

piątek, 13 marca 2015

Siła przyzwyczajenia

Wszyscy dookoła mówią mi ciągle coś o przyzwyczajeniach mojego dziecka. Że śpi najchętniej przy mnie, bo tak jest przyzwyczajona. Że lubi być w chuście, bo tak jest przyzwyczajona. Że nie lubi być w łóźeczku, bo nie jest przyzwyczajona. Itd, itp... 

Oczywiście, podążając za tymi głosami, nieraz i nie dwa próbowałam być twarda i przyzwyczaić dziecko do tego, co dla mnie wygodne. Ach, te spacery z wrzeszczącym dzieckiem, mającym przyzwyczaić się do wózka! Te batalie ze smoczkiem wtykanym na siłę do ust, z odkładaniem do łóżeczka, zamykaniem w kojcu, zasypianiem bez cyca... Itd, itp...

Jakie skutki? Pewnego dnia córka zaczęła zasypiać i spać w wózku. Dwa miesiące po tym, jak poddałam się w walce o przyzwyczajenie jej do tegoż. Smoczek traktuje jak świetną zabawkę do gryzienia, ani myśli z nim zasypiać. Po wielu tygodniach, czy może nawet miesiącach moich usilnych prób przyzwyczajenia jej do niego. Nadal nie lubi kojców, łóżeczek, kocha za to cycka i bliskość mamy i taty. I sama dokonuje wyborów, co jej odpowiada, a co nie.

Ja już się przyzwyczaiłam. 

czwartek, 12 marca 2015

Co na talerzu? 12.03.2015

Dziś u mnie:
kotlety ziemniaczane z groszkiem, prawie wiernie wg przepisu Jadłonomii, do tego dip czosnkowo-koperkowy na bazie majonezu z makaronu i resztka pieczonych warzyw z poprzedniego dnia (marchewka, pietruszka, skorzonera, burak, wytaplane w oleju z przyprawami). W charakterze surówki - kawałek selera naciowego, maczanego w tym samym dipie.
MNIAM!



U Młodej:
marchewka i pietruszka z mojego talerza, oprócz tego kotelcik ziemniaczany z groszkiem, przyprawiony tylko kurkumą i uprażony na suchej patelni (zresztą niepotrzebnie).


środa, 11 marca 2015

Debiutantka w roli matki

Moje dziecko ma już ponad 8 miesięcy. Od ponad 8 miesięcy niemal 24 godziny na dobę opiekuję się nią, pielęgnuję, karmię, zabawiam, przytulam, noszę, śpię u jej boku, obserwuję... To chyba całkiem spore doświadczenie. 

Mimo to, przy każdym spotkaniu z inną matką, niezależnie od tego, czy jej dziecko ma 30 lat czy parę miesięcy, czuję się jak debiutantka pod czujnym okiem krytyka. Wręcz czasami mam ochotę powiedzieć: "jeśli robię coś źle, to daj znać".


Przy czym, rzecz jasna, jeśli którakolwiek ośmieli się dać znać, że jej zdaniem robię coś źle, wybucha we mnie natychmiastowy bunt i ta opinia nawet nie dociera do mojej świadomości.


Ot, przewrotny charakter.

wtorek, 10 marca 2015

Wiosna!

Głupi czas. Kozaków jeszcze nie ma co chować, a chciałoby się już wyjąć sandałki. Chodzą więc wszyscy w zimowych puchowych kurtkach, kożuchach, grubych płaszczach, porozpinani, zgrzani, w tych +15 stopniach.

Wiosna!



poniedziałek, 9 marca 2015

Czemu by nie?

Wszyscy blogują. To czemu nie ja? Od dziecka miłośniczka skrobania w pamiętnikach, od wielu lat uzależniona od internetu, czyż blog nie jest idealnym wprost dla mnie narzędziem?
O czym będzie? Zobaczymy. O tym, co w mojej głowie, co mi po niej chodzi i się kołacze. Ostatnio większość moich myśli zajętych jest przez moją pierworodną, więc pewnie głównie o niej... ale może nie tylko.