wtorek, 28 kwietnia 2015

Wolność!!!

Kocham wiosnę. I kocham rower. A najbardziej mój rower, znany wtajemniczonym jako "złota strzała". Lubię sobie nań wsiąść i mknąć, czuć wiatr we włosach i jechać, gdzie mnie oczy i nogi poniosą.

I tak sobie jechałam parę dni temu, słońce ogrzewało moją uśmiechniętą buzię, nogi pedałowały radośnie, i wtedy do mnie dotarło: to tego tak bardzo było mi brak przez ostatnie miesiące. Tego poczucia wolności! Że wsiadam, jadę, nie patrzę na zegarek, nie spieszę się, tylko jadę, jadę, cieszę się...

Więc pomknęłam sobie, szczęśliwa tą wolnością, tak dawno nie odczuwaną, było cudownie!

Oczywiście wolność na smyczy, jak to u młodej mamy... Skończyła się nagle wraz z dzwonkiem telefonu, który wieszczył bardzo szybciutki powrót do domu (mój i cyca).

Ale i tak zamierzam urządzać sobie takie wiosenne (a później letnie, jesienne) ucieczki do wolności, chociaż na chwilę...

sobota, 18 kwietnia 2015

Mama ma wolne

Dziś tata zabrał dzidzię do babci. Zapakował butlę mleka odciągniętego wczoraj na 3 tury, żeby na pewno starczyło, ubranka i pieluszki na zmianę, parę zabawek, i pojechali.

A więc mama ma wolne.

Na początek joga, czyli moje cotygodniowe "wolne". Zazwyczaj wygląda to tak: rano pęd, żeby się nie spóźnić, ostatnie karmienie przed wyjściem z nerwowym patrzeniem na zegarek, potem spóźnienie mimo pirackiej jazdy pełnym gazem przez miasto, po jodze szybkie zakupy w galerii i pędem do domu, żeby zdążyć z cycem. Dziś inaczej - nie trzeba pędzić, więc pełen luz, mam czas (oczywiście spóźnienie na jogę jak zwykle zaliczone).

No i co robi mama, która ma wolne? Nie wraca do pustego domu, bo tam czeka sprzątanie, pranie i takie tam. Buszuje więc po galerii handlowej. Głównie - po działach niemowlęcych sklepów odzieżowych. Ogląda też w międzyczasie buty dla siebie (nic), a potem relaksuje, pijąc kawkę w kawiarni, a w ramach relaksu szykuje post na bloga o życiu młodej mamy... 

Znowu pewnie nic sobie nie kupię, zjem byle co w wege fast food'zie, a potem wrócę wykończona do domu i na szybko będę sprzątać i robić pranie... Ech, czyżbym kompletnie zatraciła już zdolność odpoczynku? Pewnie nawet spokojną, samotną noc (moje ostatnie marzenie) spędziłabym, bezsennie przewracając się z boku na bok i rozmyślając o dzidzi lub nawale obowiązków...

wtorek, 14 kwietnia 2015

Co na talerzu? 14.04.2015

U mnie:
Makaron razowy z sosem z tofu i papryki (przepis z książki "Zaskakujące tofu"), posypane natką, gomasio, mielonym siemieniem z dynią

U Młodej:
to samo :) Tylko bez gomasio, z dodatkową porcją siemienia i dyni


poniedziałek, 13 kwietnia 2015

10 abstrakcyjnych pojęć w życiu matki karmiącej

... a przynajmniej w moim życiu :)

1) przespane noce - z przyklejonym do piersi ssakiem, co jakiś czas budzącym się z żałosnym krzykiem lub kwęczeniem, to doprawdy niemożliwe

2) kac - chyba że po nieprzespanej nocy, uczucie w zasadzie podobne

3) spontaniczny wypad na zakupy - albo w ogóle gdziekolwiek; wszystko trzeba zaplanować i przygotować (opieka dla dziecka, odciągnięte mleko, rozkład drzemek, itd itp)

4) hobby - oczywiście wyłączając gotowanie w pośpiechu, czytanie artykułów o dzieciach i blogów parentingowych oraz plotki z sąsiadkami z placu zabaw na temat wysypek, pieluszek i smoczków

5) relaks - matka karmiąca zawsze czujna, zawsze zwarta, zawsze gotowa! Z cycem w pogotowiu, rzecz jasna

6) elegancja - o ile nie uznamy za nią nieodłącznego zestawu legginsy + tunika, oczywiście z jak największym dekoltem

7) jasność umysłu - z powodu tak zwanej lasacji laktacyjnej część mózgu się odłącza, w związku z czym np. ze sklepu zawsze przynoszę tylko połowę potrzebnych rzeczy (bo lista zakupów została w domu)

8) nieskrępowany seks - możliwy, ale tylko do pierwszego zawołania małego ssaka, którego nigdy nie sposób przewidzieć, a zazwyczaj następuje w najmniej pożądanym momencie

9) mięśnie brzucha - niestety w fazie permanentnego uwstecznienia

10) samotność - bo nawet podczas tych szalonych zaplanowanych wypadów do Tesco głowa i serce zawsze zostają przy ssaczku... [ja nawet już mówię o sobie w liczbie mnogiej, do tego to doszło]

niedziela, 12 kwietnia 2015

Co na talerzu? 10.04.2015

Z małym opóźnieniem... Coś mi ostatnio nie idzie blogowanie :)

u mnie:
kotleciki kaszowo-grochowe (skarby z zamrażalnika), do tego kasza bulgur z vermicelli (skarb z Biedronki) i coś a la ratatouille - cukinia, seler naciowy, cebula, papryka w sosie z przecieru pomidorowego, obsypane gomasio i natką pietruszki

U Młodej:
to samo ratatouille, bez kaszy i gomasio, wymieszane z mielonymi pestkami dyni i siemieniem oraz kotleciki gryczano-bananowe (nieruszone, ratatouille pożarte)