niedziela, 28 stycznia 2018

Czy może być... łatwo?



Często, bardzo często, dopada mnie pragnienie, może marzenie nawet - by było ŁATWO. A przynajmniej łatwiej. Żeby było prosto, normalnie, żeby rzeczy działy się same, bez wysiłku. Żebym nie musiała wszystkiego przewidzieć, zaplanować, ogarnąć, zorganizować, dopilnować, dopiąć na ostatni guzik.
Czy jestem wygodnicka? Idę na łatwiznę, za mało się staram? Tak, często tak myślę... Właściwie myślałam tak przez wiele lat. Wiele lat, kiedy poganiałam się, cisnęłam, ganiłam, tylko po to, by starać się bardziej, by było trudniej, bardziej wymagająco, bo przecież tak trzeba, bo tylko dzięki temu mogę stać się lepszym człowiekiem. Dopiero po tych wielu latach, po wielu wylanych łzach, po wielu pytaniach "dlaczego?", zaczynam powoli rozumieć, że "łatwo" nie znaczy "źle". Że mogę po prostu chcieć łatwości, że może dlatego jej chcę, bo często w życiu jest mi trudno, nawet kiedy "nie powinno"? Bo w mojej głowie zawsze tyle się dzieje, bo tworzę sobie niezliczone scenariusze, stawiam sobie wysokie wymagania, bo wiele rzeczy wokół przeszkadza mi i przytłacza.

Od jakiegoś czasu słowo "łatwo" weszło więc na stałe do mojego słownika. Kiedy go używam, od razu robi mi się dużo lżej, a życie zaczyna płynąć jakimś przyjemniejszym, zwyczajnym nurtem. I jest mi z tym po prostu... łatwiej. I szczęśliwiej.

niedziela, 7 stycznia 2018

Witaj blogu!


Witaj ponownie, mój zapomniany prawie blogu.
Witaj, Złotooka sprzed ponad 2 lat. Jakże chciałabym Cię spotkać, popatrzeć Ci w oczy i przytulić mocno, chyba nawet nic nie mówiąc, może tylko dziękując Ci za to, jaką ciężką robotę odwalasz. A potem oddaliłabym się, odpłynęła, i wróciła tu, gdzie jestem teraz.
Starsza, dużo starsza, jakby więcej niż tylko 2 lata. Mądrzejsza? Chcę tak to widzieć. Bardziej powolna, na pewno, łagodna, życzliwsza. Dla siebie samej. Cichsza. Pewnie bardziej z głową w chmurach, ale jednocześnie z sercem nieustająco ciepłym i żywym.

Patrząc na tę kosmiczną odległość, jaka dzieli mnie dzisiejszą ode mnie sprzed 2 lat... Jej, to jakbym przeżyła podróż międzygalaktyczną, po drodze katastrofę, z której cudem się uratowałam, jakbym odkryła gdzieś inną planetę, którą codziennie pomału odkrywam, jakbym próbowała teraz wrócić Do Domu, ale wrócić tak naprawdę bardzo, bardzo powoli, stawiając kroki ostrożnie i z rozwagą.

Wracam.