niedziela, 30 sierpnia 2015

Hałas w głowie

Znacie to? Jeśli jesteście kobietami, to pewnie tak... Zawsze i wszędzie, o każdej porze dnia i nocy, zawsze ten hałas w mojej głowie... Na spacerze, w kąpieli, w łóżku, przy zmywaniu... "A co jutro na obiad? A kiedy pranie? Zakupy?" Toż to listę trzeba zrobić... Ze wszystkim zdążyć, zaplanować, przemyśleć... Więc myślę dalej - a raczej myśli moja głowa, czy chcę, czy nie. "Może jakiś wyjazd? Albo ciuch jakiś kupię... A może pracę trzeba zmienić?" I jeszcze czasem grubszego kalibru: "Czy on mnie jeszcze kocha? A ja jego? Czy moje dziecko jest szczęśliwe? Czy ja się w ogóle nadaję na matkę???"
Jejku, ileż bym dała, żeby umieć czasem po prostu wyłączyć ten męczący szum...

piątek, 28 sierpnia 2015

Mama wraca do pracy

...i wysypały się na mnie: cienie do powiek, pomadki, lakiery do paznokci i kolczyki! Tyle kolczyków! Patrzyłam zadziwiona, z otwartą buzią, jakbym pierwszy raz w życiu te cuda widziała. A tu jeszcze podkłady, róże do policzków, jakieś kulki brązujące, bazy pod makijaż... Matulu, to naprawdę wszystko moje???

No to przy okazji przegląd się zrobi, bo większość przeterminowana już pewnie - pomadki zaschnięte, lakiery stwardniałe, cienie skamieniałe... Na szczęście jakaś mała pomocnica się znalazła, zaraz zaczęła wszystko z szuflady wyciągać, oglądać, otwierać, zamykać, po całym mieszkaniu roznosić...

No, to jeszcze garderobę trza uaktualnić, i można wracać do pracy!

poniedziałek, 24 sierpnia 2015

Zatrzaśnięte drzwi

Jeśli życie to żegluga...
Moja łódź płynie po szerokich wodach, czasem spokojnych, czasem wzburzonych. Jakiś czas temu obrałam azymut "dziecko", droga była długa i mozolna, prowadziła przez sztormy i burze. Ale udało się. Dotarłam, wylądowałam na wyspie "mama". Początkowo nie do końca mi się tam podobało, było zbyt trudno i zbyt bezludnie. Ale potem się zadomowiłam, zaczęłam czuć się tam coraz lepiej, aż w końcu na dobre ugrzęzłam. Moja łódka dryfuje zapomniana gdzieś przy brzegach, zbierając deszcz i kurz... Coraz ciężej ruszyć ją z mulistego brzegu, wyspa trzyma mnie i nie pozwala się wyrwać choćby na chwilę.
Ugrzęzłam na wyspie "mama", a wewnątrz mnie coś się zamknęło. Jak zatrzaśnięte drzwi, których nawet nie próbowałam otwierać przez wiele miesięcy, a teraz tak ciężko się dobić. A za drzwiami pewnie nadal jestem Ja - ta sama co rok, dwa, dziesięć, trzydzieści lat temu. Muszę ją odnaleźć, spotkać się z nią na nowo i uściskać tak mocno, jak robię to co dzień z moim dzieckiem.
Czas znów wypłynąć na szerokie wody... Wyspa niech czeka jak bezpieczna przystań, ale przecież tyle innych lądów do odwiedzenia i odkrycia! Muszę tylko otworzyć te zatrzaśnięte drzwi...

sobota, 15 sierpnia 2015

Lato...

Smak malin i czereśni...
Lepki pot na skórze...
Opustoszałe ulice...
Zapach mokrego kurzu...
Krzyki dzieci z podwórka...
Wiatr we włosach...
Beztroska lekkość...