poniedziałek, 24 sierpnia 2015

Zatrzaśnięte drzwi

Jeśli życie to żegluga...
Moja łódź płynie po szerokich wodach, czasem spokojnych, czasem wzburzonych. Jakiś czas temu obrałam azymut "dziecko", droga była długa i mozolna, prowadziła przez sztormy i burze. Ale udało się. Dotarłam, wylądowałam na wyspie "mama". Początkowo nie do końca mi się tam podobało, było zbyt trudno i zbyt bezludnie. Ale potem się zadomowiłam, zaczęłam czuć się tam coraz lepiej, aż w końcu na dobre ugrzęzłam. Moja łódka dryfuje zapomniana gdzieś przy brzegach, zbierając deszcz i kurz... Coraz ciężej ruszyć ją z mulistego brzegu, wyspa trzyma mnie i nie pozwala się wyrwać choćby na chwilę.
Ugrzęzłam na wyspie "mama", a wewnątrz mnie coś się zamknęło. Jak zatrzaśnięte drzwi, których nawet nie próbowałam otwierać przez wiele miesięcy, a teraz tak ciężko się dobić. A za drzwiami pewnie nadal jestem Ja - ta sama co rok, dwa, dziesięć, trzydzieści lat temu. Muszę ją odnaleźć, spotkać się z nią na nowo i uściskać tak mocno, jak robię to co dzień z moim dzieckiem.
Czas znów wypłynąć na szerokie wody... Wyspa niech czeka jak bezpieczna przystań, ale przecież tyle innych lądów do odwiedzenia i odkrycia! Muszę tylko otworzyć te zatrzaśnięte drzwi...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz