poniedziałek, 16 marca 2015

Ile to jeszcze potrwa?

Wczoraj przed północą moja córka przebudziła się i nie mogła usnąć. Uspokajało ją tylko leżenie w moich ramionach, z pyszczkiem przy piersi. Więc najpierw trochę z nią potańczyłam, a gdy już zasypiała, usiadłam z nią na łóżku. Siedziałam tak, czekając aż uśnie na dobre, i wcale nie byłam zła, że nie śpię o północy. Było mi dobrze, z tym małym ssakiem uczepionym mnie niczym swojej jedynej nadziei. 

I myślałam: ile to jeszcze potrwa? Pół roku, może rok? Ten czas, kiedy jesteśmy dla siebie całym światem, kiedy przytulenie do mojej piersi daje błogość i bezpieczeństwo, kiedy jestem taka ważna i niezastąpiona... 

I tak trwałam w tej chwili, z tym małym, bezbronnym stworzonkiem przyklejonym ufnie do mnie, spokojna, spełniona, szczęśliwa.

- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -

A dziś okazało się, że to urósł nowy ząb :0

2 komentarze:

  1. Wzruszyłam się. Też staram się tak na to patrzeć, gdy młody się budzi w nocy. Mimo niewyspania :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Wiesz, to był taki moment... Zazwyczaj raczej myślę to, co w innym poście przedstawiłam ;)

    OdpowiedzUsuń